Kiedy kolejna łza
spływała po jej policzku, dziewczyna przestała być zła na siebie. Nie czuła już
nic prócz lęku. Oprócz tego okropnego strachu, który zabijał ją od środka.
Zaburzał możliwość racjonalnego myślenia. Siedziała na podłodzie, ukrywając
twarz w dłoniach. Kręciło jej się w głowie. Świat zniknął kiedy osunęła się na
ziemię.
*godzina 5:30, gabinet
zabiegowy*
-Pani doktor, pani doktor… - pielęgniarka klepnęła lekko Wiki w policzek.
-Która jest godzina ? – zapytała odruchowo lekarka.
-5:30. – odpowiedziała młoda dziewczyna. Wiki gwałtownie podniosła się ale znów zakręciło jej się w głowie. Właśnie przypomniała sobie co stało się niecałą godzinę temu.
- Co z Profesorem Falkowiczem ? – zapytała natychmiast.
-Wygląda na to, że wszystko w porządku. Jeszcze się nie obudził ale najprawdopodobniej kość czaszkowa tylko pękła.
-Dziękuję pani bardzo – wymamrotała Ruda i skierowała się na OIOM.
*godzina 9:40, Odział
Intensywnej Opieki Medycznej*
Niemiłosierne pikanie maszyn monitorujących czynności życiowe przyprawiało Consalidę o mdłości i potęgowały rozpacz i strach, które ją wypełniały. Kolejna godzinę siedziała na oddziale Intensywnej Opieki Medycznej i ślepo wpatrywała się w białą ścianę. Czekanie na wyniki badań było istną męczarnia.
-Wiki, wszędzie Cię… - Do sali weszła Agata. Przerwała widząc w jakim dziewczyna jest stanie. Spojrzała na łóżko, na którym leżał pacjent – Cholera jasna… co się stało ? – Mina jej zrzedła, podeszła i przytuliła przyjaciółkę. Wiki jednak nie odzywała się tylko rozpłakała się na dobre.
-Musisz się ogarnąć Wiki, musisz być silna. Chodź. – pomogła jej wstać i zaprowadziła do łazienki. Pomogła jej przemyć twarz i podała swoją kosmetyczkę z torebki. – Wiki, słuchaj, ja wiem, że jest ci ciężko, że się martwisz i boisz, że ledwo kontaktujesz… ale dobrze wiesz, że lepiej żeby nikt Cię tak nie widział.
-Nie obchodzi mnie to – krzyknęła Wiki opierając się o umywalkę.
-Wiem Wiktoria, wiem –Woźnicka objęła przyjaciółkę i pogładziła ją po włosach. – To nie był wypadek, prawda? – rzuciła. Wiki spojrzała na blondynkę a w jej oczach zawitało przerażenie na myśl o minionej nocy. Pokręciła tylko głową i przełknęła ślinę by powstrzymać łzy.
*godzina 10:00, pokój lekarski*
-Jednak trzeba będzie operować – Sambor spoglądał na zdjęcie z rezonansu
-No tak odłamki mogą wbić się w korę mózgową, cholera – Odpowiedział Krajewski nadzwyczajnie spokojny jak na okoliczności.
-To jest robota dla neurochirurga… - Marek. – Zwrócił się do wchodzącego kardiologa – Możesz powiedzieć Dorocie, że będzie nam potrzebna?
-Adam zaasystujesz jej. – Krajewski skinął głową.
-Słucham ?! – krzyknęła Wiki, która słyszała rozmowę chirurgów, weszła do pokoju lekarskiego z miną, która nie zwiastowała nic dobrego – on nie, on nie może… - wszystkim wydawało się, że majaczy. Nina spojrzała na nią z pogardą gdy zobaczyła zapłakane oczy.
-Wiktoria, Ty nie możesz operować w takim stanie – zwrócił się do niej Michał.
-Po pierwsze w jakim stanie? Nic mi nie jest ! Nie widzę powodu, dla którego miałabym nie być zdolna operować. – Wiktoria udawała, że to wszystko jej nie dotknęło. Wzięła sobie do serca rady Agaty. Ktokolwiek, ordynatorze, ale to nie może być Adam. – wydusiła, jakby Krajewskiego w ogóle tam nie było. –Nina… – zwróciła się do blondynki.
-Nie ma mowy. – ucięła krótko.
- Michał ?
-Przepraszam Cię Wiki, dr Krajewski będzie operował nie ma innej opcji.
-Nie. – rzuciła i wybiegła z pokoju. Zacisnęła pięści i powstrzymała płacz. Po czym zapukała do gabinetu dyrektora.
-Panie dyrektorze, potrzebuję pańskiej pomocy.
-Jednak trzeba będzie operować – Sambor spoglądał na zdjęcie z rezonansu
-No tak odłamki mogą wbić się w korę mózgową, cholera – Odpowiedział Krajewski nadzwyczajnie spokojny jak na okoliczności.
-To jest robota dla neurochirurga… - Marek. – Zwrócił się do wchodzącego kardiologa – Możesz powiedzieć Dorocie, że będzie nam potrzebna?
-Adam zaasystujesz jej. – Krajewski skinął głową.
-Słucham ?! – krzyknęła Wiki, która słyszała rozmowę chirurgów, weszła do pokoju lekarskiego z miną, która nie zwiastowała nic dobrego – on nie, on nie może… - wszystkim wydawało się, że majaczy. Nina spojrzała na nią z pogardą gdy zobaczyła zapłakane oczy.
-Wiktoria, Ty nie możesz operować w takim stanie – zwrócił się do niej Michał.
-Po pierwsze w jakim stanie? Nic mi nie jest ! Nie widzę powodu, dla którego miałabym nie być zdolna operować. – Wiktoria udawała, że to wszystko jej nie dotknęło. Wzięła sobie do serca rady Agaty. Ktokolwiek, ordynatorze, ale to nie może być Adam. – wydusiła, jakby Krajewskiego w ogóle tam nie było. –Nina… – zwróciła się do blondynki.
-Nie ma mowy. – ucięła krótko.
- Michał ?
-Przepraszam Cię Wiki, dr Krajewski będzie operował nie ma innej opcji.
-Nie. – rzuciła i wybiegła z pokoju. Zacisnęła pięści i powstrzymała płacz. Po czym zapukała do gabinetu dyrektora.
-Panie dyrektorze, potrzebuję pańskiej pomocy.
1 komentarz:
Świetne, nie mogę się doczekać kolejnej części. Po prostu, to jest wspaniałe, aż nie wiem co pisać :)
Prześlij komentarz