Wibrujący telefon nie
dawał dziewczynie spać. Zakryła głowę poduszką. Zupełnie nie wiedziała gdzie
się znajduje i w jaki sposób się tu znalazła. Teraz marzyła o tym, żeby daje nikt
jej nie przeszkadzał i pozwolił spać. Rozchyliła lekko powieki. Zdecydowanie
była jeszcze noc, stwierdziła. Po czym zasnęła, nie martwiąc się niczym.
*godzina 7:34*
*godzina 7:34*
Promienie słońca wlewały się do obszernego pokoju czyniąc go
jeszcze ładniejszym niż był w rzeczywistości. Rudowłosa kobieta podniosła się i
rozejrzała dokładnie. Już tu kiedyś była… Kiedy przypomniała sobie wydarzenia
wczorajszego wieczoru poczuła silne ukłucie w żołądku. Pospiesznie sięgnęła po
komórkę. Nieodebrane(46) od Adam
Krajewski, Nieodebrane(10) od Przemek Zapała, Nieodebrane(3) od Agata Woźnicka,
Nowe wiadomości(24).
-Cholera Jasna ! – krzyknęła i napisała szybko „Wszystko okej, wszystko wyjaśnię jak wrócę, przepraszam, wiem, że się martwiliście, Wiki” po czym wysłała do całej trójki. Coraz więcej wspomnień z wczorajszego dnia wpływało do jej pamięci. Spojrzała na łóżko, w którym spała i o dziwo stwierdziła, że jest w nim sama. Była też ubrana tak samo jak wczoraj. Wygrzebała się z pod pościeli i spojrzała w wielkie lustro. Nie wyglądała najlepiej. Włosy sterczały jej na wszystkie strony a tusz do rzęs obklejał prawie całą twarz. Sięgnęła po swoją torebkę, która leżała obok lustra i wyciągnęła z niej kosmetyczkę. Na krześle wisiała czysta, biała koszula, Wiki bez zastanowienia wzięła ją i pomaszerowała do łazienki. Wzięła prysznic i pomalowała się od nowa, założyła czystą koszulę a swoją wrzuciła do torebki. Usiadła na łóżku. Bała się zejść na dół. Teraz pamiętała już wszystko. Ten uroczy mały pub, który odwiedziła tuż po pracy i to, że chyba trochę przesadziła z drinkami, pierwszy raz „rozwiązywała” problemy w taki sposób, dawno nie zachowała się tak nieodpowiedzialnie. Pamiętała też profesora Falkowicza, który spotkał ją gdy szła sama, w nocy, przez las, w zupełnie odwrotną stronę niż szpital, wziął ją do siebie, pili wino rozmawiali, ona cały wieczór płakała. W pewnym momencie w ogóle straciła świadomość. A on najzwyczajniej położył ją spać i naszykował świeże ubranie.
Co on kombinuje ? – mruknęła do siebie – czego on ode mnie chce ? – teraz zaczęła mieć wątpliwości co do intencji profesora. Szanował ją a tego się nie spodziewała. W końcu wezbrała w niej odwaga i po cichu, na palcach zeszła po schodach. Salon był dużo większy niż ten, który zapamiętała. Rozejrzała się w poszukiwaniu Andrzeja i jej wzrok zatrzymał się na dużej sofie, przy której stał niewielki szklany stolik. Podeszła bliżej a jej wargi ułożyły się w szerokim uśmiechu. Była pewna, że wstał pierwszy ale jednak się myliła. Oparła się o stolik i zaczęła go obserwować. Śpiący, wydał jej się dużo łagodniejszy niż zwykle w dodatku bardzo bawił ją ten widok. Studiowała wszystko bardzo dokładnie, usta, powieki, nos, dłoń, którą trzymał pod głową i unoszącą się miarowo klatkę piersiową. Był taki przystojny. Consalida przygryzła wargę po serce zaczęło bić jej dużo szybciej. Chyba poczuł, że jest obserwowany, po otworzył oczy.
- Dzień dobry – zaczęła nie zmieniając pozycji i wciąż się w niego wpatrując. Na dźwięk jej głosu usiadł gwałtownie.
- Witam, przepraszam za to.. – mruknął i utkwił wzrok w podłodze.
- Sen jest rzeczą ludzką, wie pan o tym profesorze – powiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Przepraszam. – spoważniała – naprawdę nie wiem jak do tego doszło.
- Ależ Wiki, problemy są rzeczą ludzką, chyba dobrze o tym wiesz. – wstał i położył rękę na jej talii. Dziwne uczucie w żołądku potęgowało to, że Wiki nie była w stanie się ruszyć. Ich twarze niebezpiecznie się zbliżyły.
- Dziękuję – szepnęła przymykając oczy. Czuła jego oddech na swojej twarzy, kręciło jej się w głowie i bała się, że za chwile upadnie, targały nią takie emocje, jakich chyba dotychczas nie znała.
- To ja dziękuję – odpowiedział, a ona zatraciła się w jego cudownym zapachu, gdy poczuła gorące usta składające pocałunek na jej zimnych wargach.
-Cholera Jasna ! – krzyknęła i napisała szybko „Wszystko okej, wszystko wyjaśnię jak wrócę, przepraszam, wiem, że się martwiliście, Wiki” po czym wysłała do całej trójki. Coraz więcej wspomnień z wczorajszego dnia wpływało do jej pamięci. Spojrzała na łóżko, w którym spała i o dziwo stwierdziła, że jest w nim sama. Była też ubrana tak samo jak wczoraj. Wygrzebała się z pod pościeli i spojrzała w wielkie lustro. Nie wyglądała najlepiej. Włosy sterczały jej na wszystkie strony a tusz do rzęs obklejał prawie całą twarz. Sięgnęła po swoją torebkę, która leżała obok lustra i wyciągnęła z niej kosmetyczkę. Na krześle wisiała czysta, biała koszula, Wiki bez zastanowienia wzięła ją i pomaszerowała do łazienki. Wzięła prysznic i pomalowała się od nowa, założyła czystą koszulę a swoją wrzuciła do torebki. Usiadła na łóżku. Bała się zejść na dół. Teraz pamiętała już wszystko. Ten uroczy mały pub, który odwiedziła tuż po pracy i to, że chyba trochę przesadziła z drinkami, pierwszy raz „rozwiązywała” problemy w taki sposób, dawno nie zachowała się tak nieodpowiedzialnie. Pamiętała też profesora Falkowicza, który spotkał ją gdy szła sama, w nocy, przez las, w zupełnie odwrotną stronę niż szpital, wziął ją do siebie, pili wino rozmawiali, ona cały wieczór płakała. W pewnym momencie w ogóle straciła świadomość. A on najzwyczajniej położył ją spać i naszykował świeże ubranie.
Co on kombinuje ? – mruknęła do siebie – czego on ode mnie chce ? – teraz zaczęła mieć wątpliwości co do intencji profesora. Szanował ją a tego się nie spodziewała. W końcu wezbrała w niej odwaga i po cichu, na palcach zeszła po schodach. Salon był dużo większy niż ten, który zapamiętała. Rozejrzała się w poszukiwaniu Andrzeja i jej wzrok zatrzymał się na dużej sofie, przy której stał niewielki szklany stolik. Podeszła bliżej a jej wargi ułożyły się w szerokim uśmiechu. Była pewna, że wstał pierwszy ale jednak się myliła. Oparła się o stolik i zaczęła go obserwować. Śpiący, wydał jej się dużo łagodniejszy niż zwykle w dodatku bardzo bawił ją ten widok. Studiowała wszystko bardzo dokładnie, usta, powieki, nos, dłoń, którą trzymał pod głową i unoszącą się miarowo klatkę piersiową. Był taki przystojny. Consalida przygryzła wargę po serce zaczęło bić jej dużo szybciej. Chyba poczuł, że jest obserwowany, po otworzył oczy.
- Dzień dobry – zaczęła nie zmieniając pozycji i wciąż się w niego wpatrując. Na dźwięk jej głosu usiadł gwałtownie.
- Witam, przepraszam za to.. – mruknął i utkwił wzrok w podłodze.
- Sen jest rzeczą ludzką, wie pan o tym profesorze – powiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Przepraszam. – spoważniała – naprawdę nie wiem jak do tego doszło.
- Ależ Wiki, problemy są rzeczą ludzką, chyba dobrze o tym wiesz. – wstał i położył rękę na jej talii. Dziwne uczucie w żołądku potęgowało to, że Wiki nie była w stanie się ruszyć. Ich twarze niebezpiecznie się zbliżyły.
- Dziękuję – szepnęła przymykając oczy. Czuła jego oddech na swojej twarzy, kręciło jej się w głowie i bała się, że za chwile upadnie, targały nią takie emocje, jakich chyba dotychczas nie znała.
- To ja dziękuję – odpowiedział, a ona zatraciła się w jego cudownym zapachu, gdy poczuła gorące usta składające pocałunek na jej zimnych wargach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz