*2 tygodnie później, godzina 2:54, hotel rezydentów*
Noc była taka cicha. I ciemna. Zdecydowanie za spokojna zważając na fakt, że sypialnia, w której leżała Rudowłosa kobieta znajdowała się w pobliżu szpitala. Niebo musiało być zachmurzone bo zazwyczaj przez okno wlewała się do środka złocista łuna światła. Dzisiaj wszystkie gwiazdy były zasłonięte, jakby chciały wytłumaczyć młodej lekarce, że z mężczyzną, który spał koło niej nigdy nie będzie szczęśliwa. Spojrzała na chłopaka. I nie poczuła prawie nic, owszem bardzo go lubiła i zależało jej na nim ale nie było TO. Brakowało tej tajemnicy, niepewności i namiętności. „Tak będzie dla wszystkich lepiej” powiedziała sobie w myślach aby przerwać ich beztroską wycieczkę po domu pewnego mężczyzny, o którym powinna zapomnieć i to jak najszybciej.
***
Rankiem wyrzuty sumienia stały się tak samo realne jak
klejący się do niej chirurg. Odwzajemniała jednak jego pieszczoty bo dobrze to przemyślała
i zrozumiała, że ten związek jest rozsądny, może nie doprowadzało jej to do
euforii ale czuła się bezpieczna i kochana. To był najwyższy czas, żeby się ustabilizować.
Wyszła z domu aby w szpitalu spokojnie
pomyśleć. Nie miała zaplanowanych na dziś żadnych operacji i modliła się aby
nie działo się nic poważnego. Usiadła z biurkiem w pokoju lekarskim i zaczęła
przeglądać papierki.
-Kawy ? – Na dźwięk tego głosu przeszły ją ciarki a usta mimowolnie ułożyły się w uśmiech. Miała nadzieję, że profesor tego nie zauważył.
- Piłam przed wyjściem, dziękuję – zobojętniła ton tak bardzo jak umiała. Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się tak szczerze jak chyba jeszcze nigdy. Consalida osłupiała a jej ciało uderzyła nieziemska fala gorąca.
- Z czego jesteś taki zadowolony, jest pan, echem – wychrypiała bo głos odmówił jej posłuszeństwa.
-Po prostu cieszę się, że mogę zacząć dzień od rozmowy z tak piękną i zdolną kobietą, miłego dnia pani doktor – ukłonił się nisko i zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Nie wiedziała co o tym myśleć. Takie zachowania sprawiały, że jeszcze bardziej chciała się do niego zbliżyć.
Przez kolejne kwadranse jej myśli wciąż krążyły wokół Falkowicza. Z fantazji wyrwał ją SMS od Adama „Tęsknię”.
- Cholera jasne – mruknęła pod nosem. – Skrzwdzę go, wiem o tym.
-Kawy ? – Na dźwięk tego głosu przeszły ją ciarki a usta mimowolnie ułożyły się w uśmiech. Miała nadzieję, że profesor tego nie zauważył.
- Piłam przed wyjściem, dziękuję – zobojętniła ton tak bardzo jak umiała. Mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się tak szczerze jak chyba jeszcze nigdy. Consalida osłupiała a jej ciało uderzyła nieziemska fala gorąca.
- Z czego jesteś taki zadowolony, jest pan, echem – wychrypiała bo głos odmówił jej posłuszeństwa.
-Po prostu cieszę się, że mogę zacząć dzień od rozmowy z tak piękną i zdolną kobietą, miłego dnia pani doktor – ukłonił się nisko i zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Nie wiedziała co o tym myśleć. Takie zachowania sprawiały, że jeszcze bardziej chciała się do niego zbliżyć.
Przez kolejne kwadranse jej myśli wciąż krążyły wokół Falkowicza. Z fantazji wyrwał ją SMS od Adama „Tęsknię”.
- Cholera jasne – mruknęła pod nosem. – Skrzwdzę go, wiem o tym.
1 komentarz:
Świetnie ! Nie spodziewałam sie takiego obrotu.
Prześlij komentarz