*godzina 21:36, dom profesora*
Andrzej, nie – spojrzała na niego, ale wiele nie widziała bo
oczy miała załzawione. – ja muszę, ja muszę iść – sama wątpiła, że brzmi wiarygodnie,
uwieszona na jego szyi, wtulona niczym dziecko do pluszaka. Kiedy położył ją na
łóżku, wcale się nie opierała, pozwalała się całować i pieścić. Uległa mu odwzajemniała
każdy jego gest. Zatraciła się zupełnie w blasku jego oczu i zapachu jego
perfum. Gdyby nie ten cholerny telefon przyjemność trwałaby dużo dłużej.
-Chyba nie jest nam dane – mruknęła pod nosem szukając komórki, przypomniała sobie, że kiedy ostatnim razem zbliżyli się do siebie także przerwał im jej telefon. Zrezygnowany profesor usiadł na brzegu łóżka i utkwił wzrok w ścianie, wiedział, że nie będzie łatwo ją zdobyć ale nie myślał że to będzie aż tak trudne. Pracuje nad tym od kilku miesięcy a ona, w takiej chwili odbiera telefon. Ruda po krótkiej rozmowie telefonicznej, wstała z obłędem w oczach, bez słowa ruszyła w stronę drzwi i ubrała płaszcz. Falkowicz podążał za nią z zdezorientowaną miną.
-Wiki ! – krzyknął wreszcie z irytacją kiedy młoda chirurg miała zamiar opuścić jego dom.
- Adam – wyszeptała.
- Czy coś z nim nie tak ? - teraz nawet na jego twarzy zawitał strach.
- Nie wszystko w porządku, nic mu nie jest, ja tylko... – nie dokończyła i wybiegła a on został sam, stał bez ruchu a chwilę potem wrócił do salonu i nalał sobie sporą szklankę whisky. Był zdenerwowany jak nigdy. A doktor Krajewski zaczął działać mu na nerwy.
-Chyba nie jest nam dane – mruknęła pod nosem szukając komórki, przypomniała sobie, że kiedy ostatnim razem zbliżyli się do siebie także przerwał im jej telefon. Zrezygnowany profesor usiadł na brzegu łóżka i utkwił wzrok w ścianie, wiedział, że nie będzie łatwo ją zdobyć ale nie myślał że to będzie aż tak trudne. Pracuje nad tym od kilku miesięcy a ona, w takiej chwili odbiera telefon. Ruda po krótkiej rozmowie telefonicznej, wstała z obłędem w oczach, bez słowa ruszyła w stronę drzwi i ubrała płaszcz. Falkowicz podążał za nią z zdezorientowaną miną.
-Wiki ! – krzyknął wreszcie z irytacją kiedy młoda chirurg miała zamiar opuścić jego dom.
- Adam – wyszeptała.
- Czy coś z nim nie tak ? - teraz nawet na jego twarzy zawitał strach.
- Nie wszystko w porządku, nic mu nie jest, ja tylko... – nie dokończyła i wybiegła a on został sam, stał bez ruchu a chwilę potem wrócił do salonu i nalał sobie sporą szklankę whisky. Był zdenerwowany jak nigdy. A doktor Krajewski zaczął działać mu na nerwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz