Szukaj na tym blogu

niedziela, 8 grudnia 2013

Część 3 "Ten facet nigdy nie zwiastował nic dobrego"



*godzina 8:03, wejście do gabinetu profesora"
 
Ostrożnie otworzyła drzwi gabinetu profesora, słyszała, że chwile temu zatrzasnął je z hukiem. Weszła i rozejrzała się dookoła. W pomieszczeniu nic się nie zmieniło ale ona czuła się jakoś dziwnie stojąc na progu tak dobrze znanego sobie pokoju. Przed oczami miała cudowne chwile, które spędziła tu razem z Andrzejem.
- Nie spodziewałem się Pani tak szybko, pani doktor – skłamał, dobrze wiedział, że podąża za nim, czuł jej obecność. Jego głos wydawał się dziewczynie wciąż bardzo obojętny.
- Chciał mnie pan widzieć a akurat mam wolną chwilę – starała się naśladować jego ton.
- Ma pani racje, oczywiście chodzi o… - przerwał i dokładnie jej się przyjrzał, mleczna cera, piękne rude włosy, idealne rysy twarzy… - badania. – dokończył lekko rozmarzonym głosem.
- Andrzej, ja… - nie wiedziała dlaczego nagle zmieniła swoje podejście, emocje, które nią targały były zabójcze, chciała to przerwać. Już w głowie ułożyła sobie, że opowie mu jak na nią działa, że nie może się skupić na niczym, że ciągle o nim myśli. – ja się wszystkim zajmę – dokończyła, gdy tylko zobaczyła twarz profesora, która po raz kolejny nie wyrażała żadnych emocji.
- Czyli mogę być spokojny. Dziękuję, to wszystko. – wstał i szarmancko otworzył przed nią drzwi. Wyszła i ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała by ktoś widział, że znowu płacze.

*godzina 20:45, wyjście ze szpitala*

Wiki cieszyła się, że po tak ciężkim dniu może już opuścić szpital, jedyne o czym marzyła to kąpiel i ciepłe łóżko. Wyszła przed budynek i poczuła powiew chłodnego powietrza na twarzy. Spojrzała pod nogi, na ziemi leżała biała teczka, najprawdopodobniej pełna dokumentów.
-Cholera, muszę odnieść to do recepcji – zaklęła pod nosem i odwróciła się ponownie w stronę szpitala, była w drodze do recepcji kiedy zauważyła słabo widoczny napis ołówkiem w roku teczki. Zatrzymała się a serce przyspieszyło. Nie myśląc o tym co robi wezwała taksówkę. Postanowiła osobiście oddać zgubę właścicielowi. Wiedziała, że to nie skończy się najlepiej. Ten facet nigdy nie zwiastował nic dobrego. Kiedy była w drodze, delikatny napis na teczce raził ją w oczy. „Prof. Andrzej Falkowicz”. Nie mogła uwierzyć, że to właśnie ona znalazła te papiery.

Brak komentarzy: