*godzina 17:30, Leśna Góra*
-Dziękuję panu bardzo -
mruknęła Wiki i wzięła od taksówkarza swój bagaż. W letniej sukience
wyglądała komicznie wśród poubieranych w płaszcze przechodniów
chowających się pod parasolami przed cieknącymi z nieba strugami
deszczu. Po przejściu kilku metrów była już całkowicie przemoczona.
Otworzyła drzwi do hotelu i szybko wrzuciła tak swoje rzeczy po czym
zbiegła po schodach i skierowała się do szpitala.
-Wiki! - Agata
rzuciła się na przyjaciółkę, która ledwo zdążyła przekroczyć próg pokoju
lekarskiego. - Jesteś całkiem mokra ! - odskoczyła i strzepnęła z
fartucha kilka świeżych kropel deszczu.
Kolejne 10 minut
upłynęło jej na odpowiadaniu na pytania i słuchaniu pochwał na temat
tego, że jej skóra przypominała kolorem bardziej kość słoniową nić śnieg
z czego wszyscy byli zadowoleni. Mimo tego, że czas miło upływał jej
wśród utęsknionej załogi, zerkała na zegarek a w jej głowie wciąż
krążyło jedno jedyne pytanie "Co z Andrzejem?".
Spojrzała
więc wyczekująco na Woźnicką bo wiedziała, że nie może na głos zadać
tego pytania zwłaszcza, że Rudnicka i tak wpatrywała się w nią z
pogardą. Nie musiała długo czekać na reakcję przyjaciółki, więc
uśmiechnęła się szeroko kiedy blondynka wyciągnęła ją na korytarz.
-Słuchaj
Wiki - zaczęła Agata kiedy znalazły się już same - Mi się coś tutaj nie
podoba. Nie miałaś żadnej wiadomości od Falkowicza ?
-Nic. Nie odbiera telefonów. Ciągle ma wyłączoną komórkę Co z nim ?
- Wyszedł wczoraj do domu.
-
Jak to ? - Z jednej strony kamień spadł dziewczynie z serca i cieszyła
się, że Andrzejowi nic nie jest. Z drugiej strony poczuła nagłe ukłucie w
żołądku. ?Jeżeli wszystko w porządku to czemu nie oddzwonił?
-Chodzi
o to Wiki, że on przy mnie nawet kilka razy próbował się do Ciebie do
dzwonić. - Wiktoria odruchowo sprawdziła telefon lecz nie miała żadnych
nieodebranych połączeń.
-Leżał tu 2 tygodnie, tak ? - Zapytała Ruda bo coś zaczęło jej świtać. - Kto przywiózł mu rzeczy?
-Kinga. Prawie cały czas przy nim była od kiedy wyjechałaś do matki.
-
Walczyk ?! - Teraz już wiedziała, że to ma związek z telefonem Adama do
jej matki. Utkwiła wzrok w trzymanej w ręce komórce i stała bez ruchu.
- Zostawiłam ją w kuchni jak się pakowałam... - mruczała pod nosem -
ona musiała mieć dostęp do jego telefonu...- szeptała sama do siebie.
-Wiki ?! Co jest ? - Zdezorientowana Woźnicka wpatrywała się w Consalidę.
-Czy Adam ostatnio rozmawiał z Kingą ? - zapytała jakby nie słyszała Woźnickiej dalej wpatrując się w telefon.
-No
tak, też mnie to zdziwiło. Myślałam, że to on ją prosił żeby zajęła się
Falkowiczem. Bo sam przesiadywał w jego gabinecie i załatwiaj podobno
jakieś "ważne sprawy"
-Cholera jasna ! - krzyknęła Wiki - musieli
pozmieniać numery...- Musze lecieć - rzuciła i cmoknęła Woźnicką w
policzek po czym skierowała się do wyjścia w biegu zamawiać taksówkę
Była
taka piękna. Rude włosy delikatnie spływały po wąskich ramionach
pokrytych mlecznobiałą, aksamitnie gładką skórą. Wąskie usta ułożone w
niebanalnym uśmiechu lśniły kolorem słodkich malin. Blask zielonych
oczu, w których często tańczyły wesołe iskierki sprawiał, że pod
mężczyzną uginały się kolana. Śnił o niej prawie codziennie. Zawsze
widział ją tak samo piękną, stojącą na wyciągnięcie ręki a zarazem tak
niedostępną. Andrzej Falkowicz kochał Wiktorię Consalidę. Kochał
prawdziwie i z całego serca. Była jego pierwszą prawdziwą miłością
wliczając w to nawet czasy licealne. Chciał jej nieba przychylić.
Niestety ona miała inne plany.
*godzina 18:44, dom profesora*
-Otworzę ! - krzyknęła Kinga informując tym samym Andrzeja, że ktoś dzwonił do drzwi.
-
Poradzę sobie!! - odpowiedział, przetarł zaspaną twarz i wstał do drzwi
- co Ty w ogóle jeszcze tutaj robisz?! - krzyknął po drodze. Był
zmęczony obecnością nachalnej blondynki w jego domu. Jednak było mu
wygodnie gdy mu sprzątała i gotowała za darmo. Bez sprawdzania kto
przyszedł Falkowicz nacisnął guzik otwierający furtkę.
- Mam nadzieję, że to twój taksówkarz - powiedział do Walczyk, która zaczęła panoszyć się jak po swoim własnym domu.
Otworzył
drzwi i zbladł. W ten zimny, deszczowy i bardzo wietrzny wieczór stała
przed nim Rudowłosa kobieta, przemoczona do ostatniej nitki, ubrana w
letnią, krótką sukienkę, która oblepiała teraz jej piękne ciało. Mimo
rozmazanego makijażu i sinych z zimna ust wyglądała bajecznie. Zieleń
jej oczu rozświetliła tę noc.
-Doktor Wiktoria Consalida - mruknął i zaprosił ją do środka. Szybko przekroczyła próg willi by schronić się przed wiatrem.
-Andrzej, pokaż mi swój telefon. Proszę. - Tą prośbą po raz kolejny zaskoczyła Profesora Andrzeja Falkowicza.
4 komentarze:
Swietnie kiedy next?
Super :) Zmiana numerów, ciekawie ;D I teraz to przyjście pod dom. Świetnie.
Contagiuos-emotion.blogspot.com
Czekam na next
To jest piękne, NEXT
Prześlij komentarz