*gabinet profesora 16:11*
-Panie profesorze, ja bardzo przepraszam za to co się wczoraj stało. Pod wpływem emocji mówiłam jakieś głupoty. Jest mi strasznie głupio. Jeszcze rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Mam nadzieję, że wybaczy mi profesor tę chwilę słabości i wszystko wróci do normy. – Wiki weszła do gabinetu profesora i wyrecytowała wypowiedź, którą ułożyła po drodze. Wiedziała, że to jest jedyne rozsądne wyjście z sytuacji. Falkowicz, który wstał aby powitać kobietę, patrzył na nią teraz osłupiały.
- Wiki… - zaczął, na dźwięk jej ulubionego głosu zadrżała, spoglądając na niego Ruda dostrzegła znany sobie dobrze wyraz twarzy. Już nie raz mężczyzna tak na nią patrzył, niemal błagał ją wzrokiem o szansę. A ona zawsze w głębi serca mu ulegała ale dobrze wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Spojrzała na niego z pełną powagą.
-Przepraszam – rzekła i odwróciła się w stronę wyjścia.
- Wiktorio, proszę Cię, daj mi szansę zastanów się jeszcze, spotkajmy się – mężczyzna sam nie wierzył w to co mówi. On, profesor, doktor habilitowany, Andrzej Falkowicz, błaga jakąś rezydentkę o spotkanie, płaszczy się przed nią. Nie mieściło mu się w głowie a jednak miało miejsce. – Mam pomysł, wysłuchaj mnie proszę. Spojrzał na kobietę, która wciąż stała frontem do drzwi trzymając jedną dłoń na framudze.
- Mów – odwróciła się i zmrużyła lekko powieki jakby chciała go lepiej widzieć
- Zadzwonię do Ciebie jutro wieczorem, jeżeli odbierzesz zrozumiem to jako zgodę na spotkanie, jeżeli nie, dam ci spokój i zniknę z twojego życie raz na zawsze.
- Andrzej, daj spokój, zachowujmy się jak dorośli ludzie. – Powiedziała w wyraźną dezaprobatą. I ruszyła do drzwi.
-Wszystko zależy od Ciebie, masz czas na decyzję. – tym razem nie próbował jej zatrzymać. Usłyszał tylko dźwięk trzaskających drzwi i usiadł za biurkiem uśmiechając się pod nosem.
*następny dzień, 18:23, hotel rezydentów*
-To był naprawdę ciężki dyżur – mruknęła Wiki opadając na kanapę tuż obok Woźnickiej. Spojrzała na przyjaciółkę. – A jak u Ciebie ?
- Nie narzekam – odpowiedziała – chociaż mogłoby być lepiej.
- Latoszek ? – Wiki wiedziała, że ten humor nie jest spowodowany sprawami zawodowymi.
- Nie, on to już zupełna przeszłość, chodzi o kogoś zupełnie innego.
- O kogo ? – Wiki zapytała z zaciekawieniem – no dawaj.
- Wszystko w swoim czasie, moja droga – mruknęła – o patrz idzie twój Romeo – blondynka szybko zmieniła temat.
- Który ? – mruknęła z niezadowoleniem Consalida, której nawet nie chciało otworzyć się oczu.
- Obaj – skwitowała widząc podążającego za Adamem Przemka.
- Mamy wino – powiedział ochoczo Krajewski. – Kto chętny ? – Popatrzył na Wiki pytająco.
-W zasadzie to chętnie, przyda mi się odrobina rozluźnienia.
*hotel rezydentów, 21:43*
-To co, otwieramy kolejną ? – zapytał Adam, który już
niebezpiecznie zbliżył się do Wiktorii. Obejmował ją i co chwile odgarniał jej włosy za ucho.
Dziewczyna już lekko wstawiona, nie sprzeciwiała się temu. Śmiała się i
żartowała ze znajomymi. Nie pamiętała kiedy ostatni tak dobrze się bawiła,
kiedy nie myślała o problemach.
- A może jakiś film – zaproponowała Agata.
-Świetnie – powiedział Przemek, który był dzisiaj dziwnie wyluzowany i normalny. Jakby wrócił Zapała z przed lat. Przerwał im wibrujący telefon Wiki. Młoda chirurg wyswobodziła się z objęć Adama i sięgnęła po telefon. Spojrzała na ekran „Andrzej Falkowicz, komórka”. Przypomniała sobie ich wczorajszą rozmowę i serce dziewczyny zaczęło bić z podwójną siłą. Zbladła.
- Falkowicz ? – krzyknął Krajewski – czego on chce od Ciebie o takie porze – zapytał. Wszyscy ucichli i wpatrywali się w dziewczynę.
- Nie mam pojęcia – skłamała i chwyciła telefon mocniej bo Adam chciał go jej zabrać.
- Olej go Wiki – powiedział z nieudawanym niesmakiem i powaga Zapała – jesteś po pracy. – Ale Consalida go nie słuchała, wpatrywała się w ekran dzwoniącego telefonu, nie zważając na spojrzenia kolegów. Nerwy nie pozwalały jej się ruszyć. Mimo tego wstała.
- Przepraszam was – mruknęła. Biła się z myślami. Wiedziała, że zaraz komórka ucichnie. Nie miała odwagi tak tego zostawić. Miała świadomość, że nie powinna odbierać tego telefonu. Jej palec mimowolnie przesunął po ekranie.
- Halo ? – powiedziała nie zwracając uwagi na wściekłych chirurgów i przestraszaną internistkę. Czar tego wieczoru prysł jak bańka mydlana.
- A może jakiś film – zaproponowała Agata.
-Świetnie – powiedział Przemek, który był dzisiaj dziwnie wyluzowany i normalny. Jakby wrócił Zapała z przed lat. Przerwał im wibrujący telefon Wiki. Młoda chirurg wyswobodziła się z objęć Adama i sięgnęła po telefon. Spojrzała na ekran „Andrzej Falkowicz, komórka”. Przypomniała sobie ich wczorajszą rozmowę i serce dziewczyny zaczęło bić z podwójną siłą. Zbladła.
- Falkowicz ? – krzyknął Krajewski – czego on chce od Ciebie o takie porze – zapytał. Wszyscy ucichli i wpatrywali się w dziewczynę.
- Nie mam pojęcia – skłamała i chwyciła telefon mocniej bo Adam chciał go jej zabrać.
- Olej go Wiki – powiedział z nieudawanym niesmakiem i powaga Zapała – jesteś po pracy. – Ale Consalida go nie słuchała, wpatrywała się w ekran dzwoniącego telefonu, nie zważając na spojrzenia kolegów. Nerwy nie pozwalały jej się ruszyć. Mimo tego wstała.
- Przepraszam was – mruknęła. Biła się z myślami. Wiedziała, że zaraz komórka ucichnie. Nie miała odwagi tak tego zostawić. Miała świadomość, że nie powinna odbierać tego telefonu. Jej palec mimowolnie przesunął po ekranie.
- Halo ? – powiedziała nie zwracając uwagi na wściekłych chirurgów i przestraszaną internistkę. Czar tego wieczoru prysł jak bańka mydlana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz